Jestem Maryla i kiedy czytam niektóre historie o zleceniach, to aż kręci mi się w głowie. Raz też miałam niemiłą sytuację na zleceniu.
Wstęp
Jestem Maryla i kiedy czytam niektóre historie o zleceniach, to aż kręci mi się w głowie. Raz też miałam niemiłą sytuację na zleceniu.
Początek zlecenia
Jestem już opiekunką od kilku lat, nie mam rodziny, dlatego też nie jest problemem dla mnie wyjazd na ofertę w święta. Byłam już kilka razy na takich zleceniach. Jednak zeszłoroczne pobiło je wszystkie. Pojechałam do 80-letniej Pani, która była na wózku i miała ponoć lekką demencję. Seniorka, jak na swój stan zdrowia, była bardzo żywiołową i energiczną kobietą. Codziennie musiałam z nią wychodzić na dwór, żeby pójść na spacer, chodziła na basen oraz zajęcia rehabilitacyjne. Swój temperament Pani Helga pokazała nie raz, nie dwa. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ nic złego nie robiła.
Pierwsze problemy
Po tygodniu coś jednak było nie tak. Chciałam zrobić zakupy spożywcze, już nic za bardzo do jedzenia nie zostało oprócz jakichś starych przeterminowanych konserw, mrożonek po terminie już parę lat i starych sucharków. Seniorka natomiast stanowczo się sprzeciwiła, że przecież jest jedzenie, więc po co chcę kupować. Poinformowała mnie, że ona od lat tak je i nic jej złego się nie dzieje.
Zbliżające się święta
Na domiar złego nadchodziły święta i specjalnie nie uśmiechało mi się jeść starych konserw. Nie jestem zbyt wymagającą osobą, ale przeterminowanego jedzenia po prostu nie jem – od czegoś jest ta data ważności. W końcu, po dwóch dniach sporów z seniorką, powiedziała mi, że jeśli chcę jeść coś innego, to mam sobie sama kupować rzeczy za swoje pieniądze, bo ona mi płaci za opiekę, a nie będzie mnie utrzymywać.
Samodzielne zakupy i dalsze problemy
Nie wzięłam sobie na zlecenie zbyt dużo pieniędzy, bo nigdy nie były mi potrzebne. Jednak zadzwoniłam do koleżanki i przelała mi trochę. Kupiłam sobie jedzenie, jednak po kilku dniach już pożałowałam. Helga powiedziała, że wcale jedzenia nie kupiłam, tylko jej ukradłam, bo przecież ona miała to wszystko w swojej lodówce. Na domiar złego szły święta, a seniorka była coraz gorsza. Mówiła, że mam przygotować dobrą kolację (z bardzo drogich składników), ale pieniędzy na to nie da. Kiedy powiedziałam jej, że jeśli chce jeść takie rzeczy, to musi zapłacić za zakupy, zaczęła się awanturować i szarpać.
Kontakt z rodziną i rezygnacja
W końcu zadzwoniłam do jej rodziny, żeby powiedzieć, jak wygląda sytuacja ze starszą Panią. Jednak nikt mi nie uwierzył. Jakoś przetrwałam te święta, ale były straszne – seniorka ciągle żądała mojego jedzenia (oczywiście swoich starych konserw nie ruszając). Po świętach poinformowałam rodzinę, że rezygnuję z oferty i wracam do domu.
Powrót do Polski
Jak się później okazało, starsza Pani chorowała na agresywną, dość rozwiniętą demencję i nie byłam pierwszą opiekunką, która zrezygnowała ze szteli. Wróciłam do Polski po trzech tygodniach zmęczona psychicznie i chudsza o pięć kilogramów, bo już z tych nerwów nawet jeść mi się odechciało. Żałuję trochę, że wcześniej nie zrezygnowałam z tej oferty, bo długo dochodziłam do siebie.