Witajcie, jestem Urszula, a w opiece pracuję od dobrych 17 lat. Praca jak praca, wiadomo, bywało lepiej, bywało gorzej, jednak nigdy nie zdarzyło mi się trafić na ofertę, z której chciałam uciec. Zazwyczaj była to kwestia przyzwyczajenia i kompromisów.
Wstęp
Witajcie, jestem Urszula, a w opiece pracuję od dobrych 17 lat. Praca jak praca, wiadomo, bywało lepiej, bywało gorzej, jednak nigdy nie zdarzyło mi się trafić na ofertę, z której chciałam uciec. Zazwyczaj była to kwestia przyzwyczajenia i kompromisów.
Doświadczenia w opiece
Zawsze potrafiłam o siebie zadbać, a zadowolona opiekunka to zadowolony podopieczny. Z rodzinami seniorów też zawsze byłam w stanie się dogadać. Wiadomo, czasem trzeba stanowczo odmówić, a czasem przymknąć oko.
Nowe zlecenie w Bremie
Znalazłam zlecenie w Bremie do samotnej seniorki. Nigdy nie wyjeżdżam do dwójki seniorów ani na zlecenia z rodziną na miejscu. Im mniej osób, które się mieszają, tym lepiej. Przyjechałam na zlecenie i okazało się, że syn mieszka dwa domy dalej. Mówił, że czasem odwiedza mamę i on odpowiada za finanse. Dla mnie w porządku. Wszystko było dobrze do momentu pierwszych zakupów, na które się wybrałam. Przed wyjściem dostałam listę produktów, które mam kupić. Zdziwiło mnie, że dostałam konkretną kwotę, łącznie z eurocentami. Przywykłam do tego, że jest to jednak banknot.
Problemy z zakupami
Poszłam do sklepu, kupiłam rzeczy z listy, wybrałam trochę lepszą szynkę – przecież też będę to jadła – jajka, masło, ogólnie podstawowe produkty. Przy kasie okazało się, że zabraknie mi kilka euro. Bez namysłu dołożyłam ze swojej kieszeni.
Wróciłam z zakupami do domu, gdzie czekał już syn – na ten czas zajmował się mamą. No i się zaczęło. Sprawdzanie każdego produktu, dlaczego taki drogi, dlaczego tak dużo. Kiedy poprosiłam o zwrot dołożonych do zakupów pieniędzy, dowiedziałam się, że jestem rozrzutna i nie zostanie mi zwrócona reszta za te zakupy, bo syn nie da się naciągać na pieniądze. Mama od zawsze je najtańsze produkty i nie ma w tym nic złego.
Decyzja o wyjeździe
Byłam w szoku. Jednak stwierdziłam, że tym razem przemilczę i nie będę wzbudzać kłótni i złej atmosfery o dosłownie 4 euro. Sytuacja jednak zaczęła się powtarzać. Syn sprawdzał każdy paragon, kazał kupować najtańsze produkty, warzywa i owoce z przeceny. Nie byłam w stanie tego znieść. Na każdym kroku zarzucał mi rozrzutność i chciwość. Zadzwoniłam do agencji i zjechałam. Myślicie, że dobrze zrobiłam? Czy trochę za bardzo mnie poniosło? Seniorka była naprawdę sympatyczna, tylko nie byłam w stanie pracować w takich warunkach...
Pozdrawiam, Ula