Mijały dni, a Oma Bettina była do mnie coraz mniej przyjazna. Nic się jej nie podobało, jedzenie nie smakowało i chodziła za mną krok w krok, szepcząc pod nosem niemieckie słowa.
Wstęp
Witam wszystkich, mam na imię Danuta, mam 38 lat i chciałabym się podzielić z Wami doświadczeniami z poprzedniej szteli.
Początek zlecenia
Pojechałam na ofertę do małżeństwa. Oma w pełni sprawna, dziadek mniej sprawny po operacji żołądka, musiał dojść do siebie. Oferta na miesiąc, niedaleko Berlina. Mieszkam w Zielonej Górze, więc nie miałam daleko na miesięczne zlecenie. Pojechałam busem, podróż przebiegła spokojnie, choć dojeżdżając na miejsce, czułam lekki niepokój. Raczej nigdy mi się to nie zdarzało, bo jeżdżę już 5 lat i mam doświadczenie. W tej sytuacji miałam jakieś przeczucia.
Pierwsze dni
Przyjechałam na miejsce, rzeczywiście mobilna seniorka i senior po operacji. Przywitali mnie, na piętrze miałam swój pokój z łazienką, rozpakowałam się i przystąpiłam do moich obowiązków. Pora była już wieczorna, więc dziadka trzeba było umyć, przebrać i przygotować do snu. Babcia okazała się pomocna, choć cały czas czułam, że mnie obserwuje.
Coraz większe trudności
Mijały dni, a Oma Bettina była do mnie coraz mniej przyjazna. Nic się jej nie podobało, jedzenie nie smakowało i chodziła za mną krok w krok, szepcząc pod nosem niemieckie słowa. Niestety, mój język jest podstawowy i nie wszystko rozumiałam, sądząc po jej tonie, może i dobrze, że nie rozumiałam wszystkich słów.
Kulminacja konfliktu
Przyszedł dzień, że nie mogłam zbliżyć się do dziadka. Frau Bettina zaczęła mnie wyzywać, odciągać od męża. Dziadek nigdy nie komentował jej zachowania, chyba też był sterroryzowany przez tę kobietę. Zadzwoniłam do rodziny i poinformowałam ich o zaistniałej sytuacji. Jak się okazało, nie była to nowość. Przyszedł lekarz i dał podopiecznej leki, po których miała być spokojniejsza.
Trudne zakończenie zlecenia
Cały wyjazd bardzo mi się ciągnął, atmosfera była napięta, musiałam słuchać wyzwisk: „Schlampe, Flachs, Küss meinen Arsch!, Scheiße, doofe Kuh”. Komentowała mój ubiór, choć zawsze chodzę skromnie ubrana w spodnie z dresu i zwykłą bluzkę, aby było mi wygodnie. Ciągle mówiła mi, że jestem „trotzig gekleidet”, czyli ubrana wyzywająco dla jej męża. Że pewnie nie jednego Niemca już poderwałam.
Podsumowanie
Dzięki Bogu nadszedł dzień wyjazdu. Przy pakowaniu walizki pośpieszała mnie, stała nade mną, komentowała mnie. Cała sztela wykończyła mnie psychicznie, muszę zrobić sobie przerwę, ale nie poddaję się. W ciągu 5 lat to była druga oferta, po której jestem tak bardzo zmęczona.