Witajcie!
Dziewczyny chciałabym podzielić się z Wami historią, która mnie spotkała. Wyjechałam na zlecenie do pewnej zamkniętej w sobie i bardzo zaborczej Seniorki – Pani Sofii.
Zachowywała się naprawdę dziwnie, ale przed wyjazdem dostałam informację, że straciła ona męża z którym była bardzo związana i to odbiło się na jej psychice. Oczywiście rozumiem okoliczności więc podchodziłam do tych zachowań z dystansem.
Przede wszystkim miała fioła na punkcie swojego ogrodu, spędzała w nim wiele godzin, tam jadła, odpoczywała. Miała tam naprawdę piękne rośliny, postanowiłam, że zrobię jej przyjemność i trochę zadbam o grządki.
Byłam z siebie dumna, bo mimo że kosztowało mnie to dobre 3 godziny pracy, kiedy Pani Sofia spała, to ogród wyglądał bardzo ładnie.
Poszłam dumna po seniorkę żeby jej pokazać owoc mojej pracy, a Pani – jakby zobaczyła ducha.
Zrobiła się blada jak ściana, a nogi się pod nią ugięły. Nie wiedziałam co się dzieje, ale było to przerażające.
Zapytałam co się dzieje, a ona nie mówiła nic innego tylko Thomas, Thomas, Thomas…
Zadzwoniłam do jej córki, żeby szybko przyjechała bo nie wiem co się dzieje z mamą.
Agatha zobaczyła ogród i pobladła jak jej matka. Kiedy Pani Sofia ją zobaczyła zaczęła krzyczeć że ma wyrzucić tego diabła (mnie) z domu, bo mnie zamorduje.
Córka podała jej leki uspakajające, po których zasnęła i wtedy się dowiedziałam…
Powiedziała mi, że matka nie mogła pogodzić się ze śmiercią swojego męża, zabrała jego prochy i nawoziła nimi rośliny w ogrodzie, a konkretnie te które uznałam za chwasty i wyrzuciłam do śmieci…
Powiedziała, że spędzała tu każdą chwilę, bo czuła obecność swojego męża. A ja tak jakby znowu go zabiłam. Uznała, że dla dobra ogółu nie mogę dłużej zostać u jej mamy, bo nie może mi zapewnić, że nic mi nie zrobi.
Musiałam zrezygnować z tego zlecenia, bo Pani Sofia mnie znienawidziła.
Tak to wygląda, kiedy człowiek chce zrobić coś sam od siebie…