Cześć! Mam na imię Lidka i właśnie wróciłam z dziwnej szteli.
Opiekowałam się sympatyczną Panią Heidi w wieku 83 lat. Seniorka sprawna, potrzebowała pomocy do prowadzenia domu, towarzystwa i pomocy podczas wizyt u lekarza.
Gdy weszłam do mieszkania zaczynając sztele rzuciła mi się w oczy obłożona folią kanapa. Wtedy myślałam że ma to jakiś powód. Później dowiedziałam się, że seniorka nigdy nie odsłania kanapy, bo nie chce żeby się pobrudziła i zniszczyła.
Przyjmowała gości właśnie na tej śliskiej, nieprzyjemnej w dotyku kanapie. Salon, kuchnia i łazienka błyszczały. Pani Heidi ma w zwyczaju czyścić szczoteczką do zębów kafelki, armaturę itd. Było tam po prostu sterylnie.
Ok, rozumiem że są ludzie którzy lubią czystość w mieszkaniu. Ale u Pani Heidi było jeszcze jedno pomieszczenie, które zamykała na klucz. Raz wchodziła do tego pomieszczenia i nie wiedziała że za nią stoję. Powoli otwierała drzwi więc mogłam zerknąć co tam jest.
Dziwny pokój był zawalony po sufit. Były tam różne bibeloty, jakieś meble, duże pełne worki. W pewnym momencie seniorka zorientowała się że widziałam co jest w pokoju. Była bardzo zawstydzona.
Długo rozmawiałyśmy o tym, a Pani Heidi przyznała że ma problem. Prosiła żebym nie mówiła rodzinie co mieści się w tajemniczym pomieszczeniu. Zgodziłam się.
Za dwa tygodnie wracam tam na kolejny okres. Mam nadzieje, że uda mi się jakoś pomóc seniorce i zgodzi się na rozmowę z bliskimi i specjalistą.